Rzadki sos po odgrzaniu na drugi dzień. sloniu_21 - Apostata · przed dinozaurami. Robię gulasz, klopsiki w sosie lub sos pomidorowy do gołąbków. Pod koniec gotowania robię zaklepkę z mąki pszennej i zimnej wody, dodaję do gorącego sosu i chwilę gotuję. Sos jest gęsty i aksamitny. Na drugi dzień odgrzewam sos i jest on rzadki jak nasza najpiekniejsza słowa Andrzeja Grabowskiego - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. niech żegluje nasz okręt muzyka Ewa Witkowska - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. nasz tataa i my - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Józef Ignacy Kraszewski. Był sobie dziad i baba. Polish (Polski) Był sobie dziad i baba, Bardzo starzy oboje, Ona kaszląca i słaba, On skurczony we dwoje. Mieli chatkę maleńką, Taką starą jak oni, Jedno miała okienko I jeden był wchód do niej. Żyli bardzo szczęśliwie I spokojnie jak w niebie, Czemu ja się nie dziwię, Bo Co drugi dzień we Francji jeden "gsopodarz" popełnia samobójstwo - powiedział w rozmowie z PAP dziennikarz "Le Figaro" i jednocześnie rolnik Eric de la Chesnais. Reklama Przyczyny problemów rolników są np. gospodarcze. JYzR1. Pisałam już o księgarnianym Dziadzie, dzisiaj będzie inny dziad - autobusowy. Wychodzi na to, że zarówno tak temat dziadów jak i komunikacji miejskiej powraca - być może nie bez powodu. Wkurwiłam się. W autobusie trzy wolne miejsca, a tu wsiada dziad, staje nad młodą dziewczyną i rozpoczyna seans chrząkania, mający na celu wypłoszenie dziewczyny z siedzenia. Dziewczyna ma słuchawki na uszach i dziada w dupie, słusznie zresztą - bo przecież te trzy wolne miejsca, i to zaraz obok. Za moment do dziada przyłącza się drugi dziad i oba dziady zaczynają pluć jadem i pałać ogólnie pojętą nienawiścią do całej ludzkości. Bo młodzież niewychowana, bo brak szacunku dla starszych, bo "za naszych czasów", bo sratatata. Nic niezwykłego w sumie, scenka autobusowa jakich wiele. Ale oto widzę, że pierwszy dziad ma na piersi naklejkę, na naklejce obrazek, na obrazku płód, pod płodem napis "ratuj mnie", a pod napisem drugi napis, coś tam coś tam stop aborcji. I w tym momencie budzi się moja wkurwiona wewnętrzna feministka. Bo raz, że oczywiście, jeśli ktoś ma coś do powiedzenia w kwestii ciała kobiety to są to przecież starzy ludzie, księża i wszyscy inni, którzy takie ciało mogą sobie co najwyżej pooglądać na obrazkach. Bo dwa, że człowiek jest ważny i trzeba mu pomóc - ale tylko wtedy, kiedy ma formę płodu, bo gdy to stadium mija to staje się "niewychowaną młodzieżą bez szacunku", a na tę, jak powszechnie wiadomo, można do woli pluć i mieszać ją z błotem, wszak ma prawa znacznie mniejsze od takiego płodu i w zasadzie to w ogóle nie należy jej rozpatrywać w kategorii człowieka. Trzy, że może jestem niesprawiedliwa, ale wkurwiona wewnętrzna feministka czasem ma prawo: otóż wyobraziłam sobie, że do autobusu wchodzi kobieta w ciąży. I co, dziad powie "niech pani usiądzie, ja postoję"? Czy dziad się przejmie, że w rzeczoną kobietę opakowany jest płód, do ratowania którego dziad ma taki zapał? Bo coś mi się widzi, że dziad raczej na taką kobietę napluje kwasem i zwyzywa ją od niewychowanych, a do tego może jeszcze i od kurew, no bo obrączka to gdzie? Hiperbolizuję odrobinę, ale co tam, wkurwiona wewnętrzna feministka czasem może. DZIAD I BABA. Był sobie dziad i baba; stary się zwał Taradaj, a żonę jego nazywano Taradajką. Nie mieli na całym świecie Bożym ani piędzi ziemi, ani złamanego szeląga, ani żadnej rzeczy, która jego jest. We wsi Czubatej Woli od niepamiętnych czasów najmowali sobie pustą chatę, w której niegdyś kowal mieszkał. Dziura to w ziemi była, nie chata, ale się w niej żyło, i Taradaj z Taradajką przebyli w niej około pięćdziesięciu lat, biedując, harując, z dnia na dzień, jak Bóg dał. Bywało gorąco, bywało zimno, czasem głodno, niekiedy wesoło, jak zwyczajnie na świecie. Taradaj chodził z siekierą, z kosą, z sierpem, Taradajka też z rękami gołemi do pielenia, z sierpem, z grabiami, jak tam przypadło. Zarabiali tyle, że głodu nie było. Oszczędził się czasem grosz jaki, to trzeba było bieliznę sprawić, kożuchy odnowić, buty kupić, sukmanę, a czasem też i przepić, żeby o ciężkiej biedzie zapomnieć. Baba w węzełku u spódnicy nosiła groszaki, dziad zawiązywał je w koszulę, a rzadko ich tam się uzbierało. Najgorsza bywała zima, zwłaszcza gdy postarzeli, a Taradaj z siekierą już ledwie mógł chodzić i mniej zarabiał. Dziecka im Pan Bóg nie dał, cudze też nie miały ochoty do tej biedy przystać, i siadywali tak sami, bo w chacie, okrom kota i starej kury chudej, nie było nikogo. Jednego wieczora baba, w piecu ogień rozpaliwszy, przygrzewała ranne kluski na wieczerzę, na dworze wiatr dął okrutny, dziad na ławie leżał i stękał. — Oj, doloż ty nasza! — mówił Taradaj — drugiemu się wszystko wiedzie, jak po maśle, a tu człek calusieńkie życie męczył się, biedował, pocił, stękał i na starość nawet nic nie uciułał. Żeby choć przehulał, zostałaby pamięć, żeby zgrzeszył, pokutowaćby nie żal było, a no, życie się przewlokło, jak wóz po błocie, i niema z niego nic. Teraz już po kościach świdruje, dalej sił nie stanie, choć z głodu mrzeć. Taradajka, stojąc koło ognia, podparłszy głowę na ręku, dodała: — Oj, co prawda, to prawda! jak się nie wiedzie, to się nic nie powiedzie. Inni, nie pracując, z niczego szczęściem się podorabiali, my nic... — Człekby już i djabłu duszę dał, żeby mu trochę lepiej było na świecie — rzekł Taradaj. Baba się przeżegnała. — Anobyś nie plótł pod złą godzinę, tfu! — krzyknęła. Dziad się śmiał. — Doskwierczyła bo bieda! — To pewna, że groszby się zapaśny bardzo zdał! — westchnęła Taradajka — żeby choć po żebrach nie chodzić. Wtem drzwi od sieni skrzypnęły. Dziad i baba ulękli się mocno, i Taradaj z ławy się porwał. — Kto tam? Aż i od izby uchyliły się drzwi. — Podróżny, zbłąkany — odparł jakiś głos niemiły, który Taradajkę od ognia aż odpędził. Zamilkli oboje. Wszedł do izby jegomość, licho wie, do czego podobny, w kusym płaszczyku, w kapelusiku na głowie, jak grzybek przydeptany, w pluderkach ciasnych, z kijkiem w ręku, bo trochę na jedną nogę nakuliwał. — A wy skąd? co za jeden? — zapytał Taradaj. Mężczyzna się obejrzał dokoła, kot zlazł zza pieca, podszedł do niego i o nogę mu się otarł. — Jechałem do Czarnego Stawu — rzekł — konisko mi w drodze padło. Nie macie konia?... — Ani konia, ani kobyły, ani kozy nawet! — rzekł Taradaj. Gość zmęczony przysiadł tymczasem na ławie. — Daleko do Czarnego Stawu? — spytał. — Ani znam, ani wiem! — szepnął dziad, rad się pozbyć przybyłego, bo mu już kluski pachniały, a był głodny — idźcie do gospody, tam się lepiej dowiecie. — Niechno spocznę, noga mnie boli — mruknął gość i dodał: — Coś tu około was ubożuchno? — Jak widzicie! — odezwał się Taradaj — my zarobnicy jesteśmy, a nie szczęściło się nam. — Cóż to? dlaczego? — mówił podróżny. — Albo ja wiem? — odparł, ramionami ruszając, Taradaj. Baba, ośmieliwszy się, wylazła z kąta, twarz gościa się jej nie podobała, uśmiech miał na ustach bardzo paskudny, ale do serca im zagadał. — E! już to, co prawda — odezwała się — my to właśnie o tem gadali... dola! dola!... Ono to dola, a bywało, stary taki w gospodzie przepił i przehulał! — Jakby to ty była lepsza! — ofuknął dziad rozgniewany. Baba zamilkła. — Jaki ty był, taka i ja być musiała. Hulało się, to się hulało, to i przehulało... Gość się śmiał. — A na starość — rzekł — nie zostało nic, ani na owinienie palca! Zamilkli starzy oboje. — Hę? — odezwał się podróżny — gdyby tak parę tysiączków złotych wam... cobyście z niemi zrobili? Obojgu się im oczy zaśmiały, popatrzeli na się. — Co tam i gadać! — rzekł dziad. Mężczyzna z ławy wstał nagle. — Bardzo mi pilno do Czarnego Stawu — rzekł — śpieszno, gdybyście mnie na drogę tylko wyprowadzili, która mimo Wężowe Oko idzie do Hydkiego, tambym ja już sobie poradził. A wiecie? litość mam nad wami, dam wam parę tysięcy czystem złotem, czerwońcami... Starzy się czegoś ulękli. — Et! żarty! — rzekł dziad. — Nie żarty, kładę je na stole — zawołał gość. Baba się do dziada zbliżyła i szepnęła: — Uchowaj, Boże! w drodze ci głowę ukręci. Gość dosłyszał i rozśmiał się. — Nie ukręcę — rzekł — on sam ją sobie skręci i beze mnie, jak rozumu mieć nie będzie. Taradajowi na myśl przyszło, że o djable gadał pod wieczór, i rzekł, spluwając: — Ja duszy swej nie sprzedam! — A po jakiego kata mi dusza twoja, głupi człowiecze! — zaczął się śmiać podróży. — Ta to smród i paskudztwo... ja jej nie potrzebuję. Mam litość nad wami! Na! oto dwa tysiące, obrączkowemi... prowadź mnie na drogę do Hydkiego. I na stole począł kłaść dukat obok dukata, a złoto się tak świeciło, aż za oczy chwytało. Strach był wielki, a pokusa większa jeszcze. Wyraźnie przecie powiedział, że duszy nie chce... — No! dziejże się wola Boża! — zawołał dziad, zgarniając dukaty i pośpiesznie wiążąc je w chustę, którą baba podała, a potem prędzej jeszcze niosąc je do komory... Natychmiast czapkę i kij pochwycił i stał gotów. — Dziej się wola Boża, poprowadzę was na drogę do Hydkiego!... Podróżny jeszcze babie rzucił dukata, obwinął się płaszczykiem i już wyszedł, dziad tylko żonie głową kiwnął i wysunął się za nim. Taradajka, zostawszy sama, stała długo, jak osłupiała, przypatrywała się dukatowi to z jednej, to z drugiej strony. Zdało się jej, że to wszystko snem było. — Sen mara! Pan Bóg wiara! — poczęła powtarzać, ale dukat trzymała w ręku; wzięła go w zęby, ani ugryźć. Niepokój ją opanował, gdzie tę garść dukatów Taradaj schował. Chciała je zobaczyć, czy wszystkie były do tego podobne. Poleciała wskok do komory, macnęła po dzieży, po kieszeni opończy, wiszącej na kołku, do skrzynki... Nigdzie dukatów. Zapaliła łuczywo i poszła z niem szukać; opatrzyła wszystkie kąty, nigdzie nic. Dziwnie się jej zrobiło. — To bestja dziadzisko przemierzłe, starzyna ta, gnój ten! cóż to, bał się, żebym nie ukradła? gdzie on to włożył?... Ano mu głowę zmyję, gdy powróci, popamięta. Siadła Taradajka na ławie i poczęła myśleć. — Co my z temi pieniędzmi będziemy robili? Stary to zaraz do gospody pociągnie i pić będzie. Niedoczekanie! Toć nie jego pieniądze, ale nasze, już choćby połowę musi mi dać. To sprawiedliwość! choćby na skargę przyszło iść! Wbiegła jeszcze raz do komory szukać i nie znalazła, a zła się zrobiła bardzo. Ogień przygasł, dorzuciła łuczywa. — Co mamy sobie żałować! — rzekła. Już kury piały, a Taradaj nie wracał, baba zasnąć ani myślała, przyglądała się swojemu dukatowi, ciągle układała, co zrobić z pieniędzmi, i pilno jej było dziada doczekać, a złajać go, jak zasłużył. Drugie kury piały, gdy w sieniach drzwi skrzypnęły i dziad wszedł milczący, zmęczony, zmokły, a ławy dopadłszy, zawołał: — Babo! jeść! Kluski się pono aż popaliły, bo je dopiero teraz sobie przypomniała. Pilniejsze od klusek było łajanie starego. — A gdzieżeś to pieniądze wetknął? — zawołała. — Coś to wiary we mnie nie miał, czy co? — Zamiast je żonie oddać, toś licho wie, gdzie wściubił. Ejże! Pokazała mu pięść, a dziad ani się nawet zżymnął. — Kluski! — zawołał — to twoja rzecz, a pieniądze — moja! — A zjadłbyś kaduka! — zakrzyczała baba, biorąc się w boki — albo to pieniądze twoje! Toć nasze, nie twoje! Nasze! rozumiesz! — Nieprawda! moje! — rzekł dziad — tobie jednego czerwonego dał, to go sobie trzymaj, nie odbieram, a co moje, to moje, tego i nie powąchasz... Baba krzyknęła na całe gardło: — Tak to już? — Ano tak! a jakże miało być! — począł dziad. — Albom to ja darmo tego czarnego biesa na rozstaje wodził po błocie i słocie, nogi zrywał i strachu się najadł. Z wielkiego gniewu baba płakać poczęła, weszła do komory, zatrzasnęła drzwi za sobą i wołała przez nie: — Schowałeś je tu, w komorze, nie chcesz się podzielić, podpalę chatę, niech pieniądze i ją, i ciebie licho bierze! Dziad się śmiał. — Jaka bo ty głupia — począł — jam ich w komorze nie chował, trzymam je za pazuchą! Do komorym poszedł tylko, aby się podróżnemu zdało, żem je położył tu, bom się bał, aby mi ich po drodze nie odebrał! Pal chatę, spal się sama, a mnie co! Ja teraz o to nie dbam... Usłyszawszy to, wyszła Taradajka spłakana. Poczęła już inaczej mówić, przypominając, jak to oni z sobą tyle lat przeżyli, tyle chleba i soli zjedli, jak on był niewdzięczny za to, że go tyle razy pielęgnowała w chorobie i gdy mu głowę w karczmie rozbito, i t. d. Dziad trochę zmiękł. — Dajno kluski — rzekł — pogodzimy się! Juści ja pieniędzy nie połknę. Podała baba kluski, ale sama ich nie tknęła. Gadali i gadali, resztę nocy nie kładąc się spać, a wkońcu zaklęli się oboje, ażeby, uchowaj, Boże, nikomu w świecie nie mówić o tych pieniądzach. Baba przyrzekła, a Taradaj też powtarzał: — Albo ja głupi? Zrana się jakoś wypogodziło, poszedł Taradaj do gospody na piwo. Miał tam starego jednego dobrego druha, Pasimuchę, poczciwe bardzo człeczysko. Kazał mu dwa piwa postawić. — Wiesz, stary — szepnął mu w ucho po drugiej półgarncówce — jakby ty się zaklął, że nikomu ani piśniesz, jabym ci co zwierzył. Zaklął się strasznie Pasimucha, bodaj sczezł, bodaj świata nie oglądał, bodaj roku nie dożył i t. d. Naówczas Taradaj mu pocichu, ręką się zasłaniając, od A od Z opowiedział wszyściutko i na dowód pokazał dukata. Pasimucha oczom nie wierzył, dukata w zęby wziął, próbował kąsać, głową kiwał i wyszli z gospody na gawędę za płoty. Taradajka też, wyszedłszy z chaty, wprost pobiegła do kumy swej, do Opójduchowej, której dziecko było słabe. Poczęstowali ją krupnikiem, napiła się trochę raz, słodki był, popiła drugi. — A! moja ty Opójduchowa serdeczna i stateczna, moja ty jedyna! Jakbyś ty mi się zaklęła na duszę, na zbawienie, że nikomu nie powiecie, to jaby wam coś osobliwego zwierzyła. Opójduchowa uderzyła się w piersi kułakiem. — Czy ty mnie nie znasz? czy ty nie wiesz, że ja umiem język trzymać za zębami? A jużci się klnę na wszystko najświętsze!... Taradajka nachyliła się do jej ucha i wyspowiadała. Poczęły w ręce plaskać, a psy wieszać na dziadzie, że sobie skarb chciał przywłaszczyć. Trzeciego czy czwartego dnia po wsi pletli różne rzeczy, że Taradaj ćwierci pożyczał w karczmie, na której smoły trochę było u dna, a gdy ćwiartkę odniósł, dukat znaleźli do niej przylgnięty. Inni mówili, że djabłu duszę sprzedał, inni, że stara kura niosła jaja, dukatów pełne, a nareszcie, iż barana miał w komorze, który jak się strząsł, sypały się z niego czerwońce. Przed Taradajem siaki taki czapkę zdejmował, czego nigdy dawniej nie bywało. Staremu to pochlebiało i mówił sobie: — Nic nie wiedzą, ano takie nosy mają! ho! ho!... Chodził teraz z rękami w kieszeniach, czapka na bakier. Najgorsza była rzecz, że wieczorami z babą dzień w dzień się kłócili, co z pieniędzmi robić. Ona co innego chciała, on co innego. Krowy jej było trzeba koniecznie, jemu — konia i wozu... Dalej grunt-by byli kupili. Dziad rozumniejszy głową trząsł. Jak ludzie zobaczą, że grosz mamy, pokoju nie będzie, trzeba tak żyć, jakbyśmy go nie mieli. — A na cóż on nam się zdał? — mówiła baba. — Na czarną godzinę! — Toć już czarniejsza być nie może, jak dziś. — E! co ty, głupia babo, wiesz! — kończył Taradaj i szedł do gospody radzić z Pasimuchą. Taradajka wlokła się do Opójduchowej i płakała. — Żeby nie ta baba stara, bestja — mówił Taradaj — hm? jeszczebym sobie młodą żonkę wziął i gospodarstwo prowadził! — Żeby nie ten stary dziad, co mi życie zawiązał — szeptała Taradajka, — żebym takie pieniądze miała! A toć ja od niego o lat piętnaście młodsza jestem, jeszczebym za parobka wyszła za mąż, jak należy, i trochę świata skosztowała... Oboje starzy, co z sobą żyli mało nie pół wieku, dla tych pieniędzy znienawidzili się i, jak tylko spotkali, ząb za ząb gryźli. — A bodajbym była... — A bodajem był... kiedym się z tobą żenił. Pewnego dnia do tego przyszło, że dziad babę z chaty wygonił. Poszła, płacząc; został sam. Pod wieczór jakoś mu było nieraźno, otworzył drzwi, popatrzał, czy jej niema, parę razy kaszlnął głośno — ani słychu. Czekał do późnej nocy, nie wróciła. Wstał, zły i na siebie, i na nią. Do Opójduchowej poszedł szukać, tam jej nie było, w gospodzie też, na wsi nie widział nikt. Dziadowi zrobiło się na sercu bardzo smutno. — Uchowaj, Boże, stanie się co, na sumieniu będę miał! — rzekł do siebie. Baba tymczasem, pożegnawszy przyjaciółkę, po żebraninie się powlokła. Wprawdzie Pasimucha przesiadywał u Taradaja po całych dniach, ale to nie pomagało. Przyszły i inne kłopoty, ludzie o pieniądzach się dowiedzieli, ten i ów zaglądał, posądzano dziada o kradzież, o rabunek, nareszcie zamknięto do kłody. Szczęściem pieniądze wprzódy w ziemi zakopał. Dostawszy się do ciupy, Taradaj już był tak nieszczęśliwy, że włosy sobie darł z głowy. — A niechajby te przeklęte pieniądze licho brało! — wołał. Przeszedł miesiąc czy więcej, dziada nie wypuszczano. Opójduchowa poszła na odpust, patrzy, siedzi z garnkiem Taradajka, rękę wyciągnęła i żebrze: — Za duszyczki, znikąd ratunku nie mające! — Miły Boże, a toć ona! — zawołała — a wiecie, co się z waszym stało? Toć siedzi zamknięty już czy nie osiem niedziel... Taradajka rozpłakała się, wzięła kij i poszła wprost z odpustu pod ciupę. Musiała dać kilka szelągów, aby ją wpuścili do męża. Gdy spojrzeli na siebie, popłakali się oboje. — A bodajmy ich byli nie widzieli! — począł dziad — bodajby ja ich nie oglądał na oczy moje! Djabelski to dar i nieszczęście przyniósł z sobą. Byle mnie puścili, rzucę na dno do studni! Poszła Taradajka za mężem prosić, i jakoś go uwolnili. W dobrej zgodzie powlekli się do domu. — Co wy macie rzucać tyle złota do studni? — odezwała się baba — toć szkoda. Kupujmy, jedzmy i pijmy, co wlezie, to się ich pozbędziemy rychło i tyle... — Niech i tak będzie! — odparł dziad. Wprost tedy na ogród szli za chatę, gdzie pieniądze były zakopane. Dziad kroki wymierzył. Miejsce znalazłszy, patrzy: dołek wykopany, a w dołku coś wcale do pieniędzy niepodobnego... W ręce plasnęli oboje. Pieniędzy nie było. Wieczorem siedzieli oboje pochmurni, nazajutrz mówią, że Taradaj się obwiesił na gruszy, a żona znikła ze wsi bez wieści. Pasimucha tylko opowiadał w gospodzie, na jakie to sztuki się djabeł bierze, gdy się na kogo zasadzi. — Żeby był nie powiedział głupiego słowa w złą godzinę — mówił, wzdychając — po dziś dzień byliby żyli i biedę klepali. — Mój Pasimucho — odpowiadał na to zwykle Żubr, sąsiad jego — żeby głupiego człeka zgubić, na to djabła nie trzeba, dosyć trochę pieniędzy. O pięknej królewnie-wiedźmie. Jednego czasu była na świecie bardzo piękna dziewka u króla, który ją kochał nad życie. Co tylko chciała, to miała, ptasiego mleka nawet jej nie brakło... Aż, gdy wyrosła, a ojciec mówić zaczął, że czas zamąż iść, wręcz mu powiedziała, że nie pójdzie za nikogo, tylko za takiego, który od niej rozumniejszy i zręczniejszy będzie, a jej się upodoba. Więc nad dworem królewskim złote koło przybito[1]. Zaczęli wnet zjeżdżać swaty: i jechali królowie, panowie, kmiecie, żupany, kneziowie, chłopaki dorodne, krasne... ale, gdzie!... wolność jej była miła, żadnego nie chciała. Jeden był za duży, to go obrem przezywała; drugi za mały, to go krosnalkiem zwała; ten był za czerwony, tamten za blady, jeden za mądry, drugi za głupi... dosyć, że się nie podobał żaden. Po ogródku sobie chodząc, kwiatuszki zbierała, piosenki śpiewała, z ludzi się śmiała, w boki się brała i powtarzała: Nie będzie mnie miał żaden! nie będzie! Przyjechał który, wydziwiała srodze: Jednemu kazała sobie przynieść wody żywiącej, której smok o siedmiu głowach pilnował. Ten poszedł po wodę ze złotym dzbanuszkiem i nie wrócił: smok go połknął, a dzbanuszek sam do dworu przypłynął. Drugiego posłała po złote jabłka na górę lodowatą. Ten jechał, jechał, wpadł w przeręble i ryby go zjadły, tylko piórko od kołpaka pod dwór przypłynęło. Trzeciego wyprawiła, aby jej gwiazd na sznurek nanizał, do noszenia na szyi; ten poleciał wysoko i sępy go rozszarpały, co pilnują nieba, tylko sznurek kraśny upadł pode dworem. Aż się wybrał w swaty do niej królewicz Siła, czarownik wielki. Ten, gdy ją zobaczył, serce mu się zagotowało i rzekł sobie: — Bym i życie postradał, to ją muszę mieć! Królewna, jak go tylko zobaczyła, srodze się ulękła, poczęła bardzo drżeć i płakać. Kazała mu zaraz iść za morze i przynieść tego ziela, co umarłych odżywia, do którego dostąpić nie można, ino przez płomienie, a woda ich żadna nie gasi. Królewicz zaraz ptakiem się stał, poleciał za morze, z góry na ziele padł, dziobem je pochwycił, uszczknął i przyniósł gałązkę. Właśnie był królowi synek zmarł i smutek we dworze wielki był; przyłożyli ziele do serca, aż chłopak wstał, oczy przetarł i zawołał: — Dawajcie jeść, bo mi się bardzo dobrze spało. A król szczęśliwy uściskał go i zawołał do córki: — Inaczej już nie może być, musisz mi zaraz za królewicza iść. Królewna zapłakała gorzkiemi łzami. — Kiedy muszę, to pójdę — rzekła — ale nieinaczej, aż mu się ja siedem razy schowam i siedem mnie razy wyszuka. Dopiero będę jego... Była bowiem wiedźma wielka, a mogła siebie i drugich przemieniać, jak się jej zachciało; ale królewicz też czarownik był jeszcze większy i umiał tak się przerzucić, jak zapragnął. Drugiego dnia przez okienko otwarte królewna poleciała gołąbką po dworze, zamieszała się w stado i z ptactwem latała... A że ptaki czuły w niej innego ducha, że nie swoją im była, co się do gromady zbliżyła, stado się zaraz rozsypywało, a ona siedziała jedna. Królewicz się jastrzębiem uczynił i pogonił za nią... Ulękła go się strasznie, usiadła na ziemi, przemieniła w dziewczynę. Patrzy, jastrząb przy niej królewiczem stoi i za rączkę ją bierze... Poszła więc gniewna, zamknęła się w komorze, płakała, myślała nockę całą, nadedniem do ogródka się wsunęła, usiadła na grządce i leliją zakwitła... Wszystkie lielije koło niej, jak śnieg, białe, ona jedna że krew miała, więc na grządce różowiała... Królewicz z ojcem idą do ogrodu... bieduje bardzo, gdzie jej teraz ma szukać, jak ją znaleźć?... Stanęli jakoś przy grzędzie przy lelii; gdy się do niej zbliżyli, biała lelija ze strachu jeszcze mocniej pokraśniała. Królewicz zaraz poznał ją po rumieńcu, rękę przyłożył do łodygi, aż tu panna stoi i płacze. — Poznałeś mnie dwa razy, nie odgadniesz raz trzeci. I do komory leci, zasuwa się, na łóżeczku siadła, płacze, płacze, aż z łez strumyk płynie. Myślała, myślała, płakała noc całą, nad rankiem okno odsunęła... i złotą muszką wyleciała. Leci, leci, ale strach jej wielki. Ptaszki za muszkami latają, tylko co ją który nie dziobnie. Królewicz może podpatrywał, może mu kto podszeptywał, przemienił się w strasznego pająka, zasnuł w powietrzu pajęczynę ogromną — i czeka. Wróble muszkę napędziły i w siatkę mu wpadła... pająk do niej... królewna stoi i płacze. — O doloż ty moja, doleńko! A pająk ją za białą rączkę trzyma. — O! ja nieszczęśliwa! poznał mnie trzy razy... co ja pocznę.. gdzie ja się ukryję... Znowu idzie do komory, siadła na łóżeczku, głowę nakryła i płacze, a zawodzi: — Doloż ty moja, doleczko! Siostry do niej pukają, przyszły i powiadają: — Popłyń ty rybką na morze... morze szerokie, głębokie morze... nie znajdzie tam ciebie... A ona zawodzi. — Poznał mnie trzy razy, co ja pocznę teraz, gdzie ja się ukryję?... W morzu są potwory... boję się morza... Płakała noc całą, a gdy rozedniało, na brzeg morza biegła; nie widziała, jak królewicz patrzył z za drzewa. Plusnęła w wodę rybką złotą, a on tuż w srebrną się przemienił. Gdzie się złota rybka obróci, srebrna goni za nią. Uderzyły się głowami; słyszy królewna słowa: — Czwartyś raz przegrała i musisz być moją. Gdy te słowa usłyszała, panna do brzegu płynęła i biegła do malowanego dworu, zamyka się w komorze i płacze: Płacze znowu noc całą, nadedniem się namyśliła. — U brzegu nad wodą tyle kamuszków leży... któż mnie poznać tam może, gdy ja się białym kamuszkiem położę?... Poleciała na brzeg o świcie, w kamyczek się obróciła śliczny i leży. Królewiczowi piąty raz już bardzo było odgadnąć trudno, rozpaczał strasznie. Gdzie tu jej szukać, w powietrzu, na ziemi, w wodzie, pod ziemią, czy nad ziemią? Szedł tedy na brzeg morza, chcąc się topić. Chodzi, chodzi, narzeka, ręce łamie, wtem na kamyk nastąpił przypadkiem... A jakie oczko śliczne!... Schyli się do kamyka, a tu panna wykrzyka i z ziemi wstaje z suknią przydeptaną, bo ją nogą ucisnął. — Znalazłem cię piąty raz... musisz być moją — wołał królewicz. — Do siedmiu daleko! będziesz mnie miał za siódmą górą i za siódmą rzeką! Panna do dworu gniewna bieży, aż na ziemi w komorze leży... tak się smuci, tak w łzach płynie. Postrzegła myszkę na podłodze, jak się zwinęła i do dziurki schowała, i myśli: — Myszką się stanę... skryję się w norę.. tam on mnie nie wyszuka. Ale wróbel na oknie siedział, słyszał jak szeptała, poleciał do królewicza, usiadł mu na ramieniu i szczebiocze: — Panna myszką się stała... w dziurkę małą schowała! Królewicz w kotka burego się odmienił, siadł i czatuje. Myszce jeść się zachciało, prószynki od korowaja pod stołem leżały, ledwie główkę pokazała, kotek drogę zastępując: — A tuś! — wykrzykuje. Zlękła się królewna, aby jej nie połknął, nie schwycił, aż tu słyszy te słowa: — Poznałem cię szósty raz... moją musisz być teraz... Padła panna na ziemię i płacze: — Nieszczęśliwa godzina... doloż moja, doleczko... co ja pocznę z nim? Na siódmy raz zeszły się wszystkie siostrzyce i druchny i czarownice, radzą, radzą cały wieczór i noc całą, dnieć zaczyna i nic nie uradziły... Królewna z płaczu i wstydu się zachodzi. Wolałaby już była odrazu za niego iść, niż siedem razy się sromać, a ósmy w niewolę popaść. W okienku świta. Co tu począć, gdy słonko wnijdzie?... Musi się przemienić! A słonka tylko nie widać... Radziły siostry, radziły, aż się królewna zmieniła w starą żebraczkę, pomarszczoną, żółtą, straszną, i... poszła żebrać na gościniec. Mówiła sobie: — Nie pozna mnie... Stoi, stoi na drodze, jedzie król na koniku... co za baba stoi? Kazał dać jej miłosierdzie... pojechał. Myśli sobie panna: — Ojciec własny nie poznaje! Wygrana moja... Jedzie pan brat, jedzie, spojrzał na staruchę i rozśmiał się. — A! co za ropucha.. spędzić mi ją z drogi... Panna się odstąpiła i raduje. — Nie poznał mnie własny brat... Wygrana moja... Jedzie królewicz na siwku, w boki się wziąwszy, i piosenkę nuci. Kołpaczek na ucho włożył, włosy mu wiatr złote rozwiewa... Nic się nie frasuje. Patrzy, żebraczka stara stoi... rzuca jej pierścień złoty. Wtem panna ze trwogi, choć jej teraz poznać nie mógł, płachtę sobie na twarz zaciągnęła prędko. Tem się zdradziła. Patrzy panicz, i wnet do niej przyskoczy i pogląda jej w oczy... Oczów odmienić nie mogła, świeciły, jak dwa słoneczka... Porwał ją wpół, na konika rzucił. — Poznałem cię siódmy raz, musisz moją być teraz... I sprawił król wesele, na którem ja też byłem, miód i wino piłem. M. ARCT — ZAKŁADY WYDAWNICZE Sp. Akc. w Warszawie WARSZAWA, Księgarnia, Nowy Świat 35. ODDZIAŁY I PRZEDSTAWICIELSTWA: KATOWICE, Księgarnia Polska, Poprzeczna 2. KRAKÓW, Księgarnia Jagiellońska, Wiślna 3. LIDA, Księgarnia Wojskowa, Suwalska 46. LUBLIN, M. Arct i S-ka, 17. LWÓW, Księgarnia Naukowa, Zimorowicza 17. ŁÓDŹ, M. Arct i S-ka, Piotrkowska 105. POZNAŃ, M. Arct. Księgarnia, plac Wolności 7. RÓWNE, Księgarnia Naukowa, Szosowa 27. WILNO, Księg. Stow. Naucz. Pol., Królewska 1. CZCIONKAMI KSIĘGARNI POWSZECHNEJ I DRUKARNI DIECEZJALNEJ WE WŁOCŁAWKU, UL. BRZESKA NR. 4 Okrutną zemstę za śmierć syna miał zapowiedzieć Henryk N. ps. Dziad, legendarny boss stołecznego półświatka Mrówa, czyli Paweł N., zginął od ran postrzałowych 23 sierpnia 2007 r. Wojna w przestępczym podziemiu może być jednak krótka. Dziad nie ma takich „armat" jak w czasie wojny z „Pruszkowem” czy koalicją gangsterów z Marek i Wołomina. Jego siłą są jednak pieniądze, za które może kupić najemników. Dziad kontra SzkatułaNa razie Dziad dostał od sądu i szefostwa więzienia w Radomiu zgodę na udział w pogrzebie syna. Zdecydował jednak, że nie pojedzie, bo „uwłaczające byłoby dla niego żegnanie dziecka w kajdankach w otoczeniu uzbrojonych konwojentów". – Ale jedno jest pewne: Dziad nie spocznie, póki zarówno wykonawcy, jak i zleceniodawca zamachu na życie jego syna nie odejdą z tego świata. Szykuje się wojna, bo co najmniej dwa inne gangi zapowiedziały z kolei, że gdy Henryk N. wyjdzie na wolność, dopadną go za grzechy z przeszłości – opowiada oficer dokładnie za rok – 12 września 2008 r. – Dziad kończy odbywanie kary, za podżeganie do zabójstwa innego gangstera – Leszka D. ps. Wańka. Henryk N. po opuszczeniu więziennych murów planował gangsterską emeryturę, licząc, że jego synowie Paweł i Robert będą już wtedy zarządzać prężnymi firmami budowlanymi. Miał nadzieję, że Paweł zrezygnuje z kierowania swoim gangiem, w którego skład wchodziło kilku krewnych. Dlatego pozwolił, aby Mrówa wszedł w spółkę z rodziną P., uważaną za inwestorów gangu pruszkowskiego. Marzenia o rodzinnym „uczciwym" biznesie legły w gruzach wraz ze śmiercią Mrówy. O zabójstwo podejrzewany jest Rafał Skatulski ps. Szkatuła wraz z koalicją gangów Mokotowa, Żoliborza, Woli i Śródmieścia. To właśnie oni znajdują się teraz na celowniku Dziada. Więcej możesz przeczytać w 37/2007 wydaniutygodnika wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play. Na stronie - Klony ojca dyrektora9 wrz 2007, 22:00 — W Polsce działają tysiące Rydzyków i to oni tworzą potęgę Radia Maryja3Autor:Wiesław Kot Wprost od czytelników9 wrz 2007, 22:00 — NIEUSTAJĄCA BALANGAPoprzeczytaniu artykułu „Nieustająca balanga" (nr 30) muszę przyznać, że jestem typową klubowiczką. Dwa tygodnie temu usiedliśmy ze znajomymi w jednym z klubów i rozmawialiśmy o tym, że nikt z nas nie...3 PiS: reaktywacja9 wrz 2007, 22:00 — Sondaż6 Jopek w polityce9 wrz 2007, 22:00 — Wybory6 Zarzuty dla Marca9 wrz 2007, 22:00 — Śledztwo6Autor:Piotr Krysiak Dossier9 wrz 2007, 22:00 — „Teraz Irena Lepper powinna wziąć przykład z Hillary Clinton i kandydować do Sejmu"Joanna Senyszyn w „Super Expressie" o wyznaniu Andrzeja Leppera, że kilkakrotnie zdradził żonę„Proszę nas nie pytać o takie...6 Jestem fanatykiem kaczki9 wrz 2007, 22:00 — Pytania niepolityczne6Rozmawiał:Wiktor Ferfecki Ludzie9 wrz 2007, 22:00 — Wierzejski drukowany Pierwszą rocznicę autorskiego bloga Wojciech Wierzejski uczcił wydaniem książki. Znalazły się w niej internetowe zapiski. Polityk nie wierzy chyba w sukces wydawniczy, bo w biało-czerwonym miasteczku pod kancelarią...6 Śpiewać każdy może?9 wrz 2007, 22:00 — Show-biznes6 Kwaśniewski jak KPP9 wrz 2007, 22:00 — Wywiad6 Gabryjelska dokumentalistka9 wrz 2007, 22:00 — Gwiazdy6 Mały geniusz9 wrz 2007, 22:00 — Edukacja6 Trójka w cztery strony świata9 wrz 2007, 22:00 — Radio6 Skaner9 wrz 2007, 22:00 — 6 Sawka czatuje9 wrz 2007, 22:00 — H. Sawka ( Poczta9 wrz 2007, 22:00 — Korrida budowlanaNawiązując do artykułu „Korrida budowlana" (nr 21), wyjaśniam, iż opisany w tym tekście „Raport – perspektywy wzrostu cen nieruchomości w Polsce" został opracowany przez firmę doradczą CEE...14 Playback9 wrz 2007, 22:00 — Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" i Vaclav Havel, były prezydent CzechFot. Agencja Gazeta14 Z życia koalicji9 wrz 2007, 22:00 — Sensacja lata! Choć wakacje się skończyły i leje, my mamy elektryzującą wieść o urlopowych wyczynach braci Kaczyńskich. Otóż nasze kochane bliźniaki odziedziczyły po prezydencie Kwaśniewskim pewną rzecz, która dostarczyła im...16 Z życia opozycji9 wrz 2007, 22:00 — Janusza Kaczmarka zdradził de’billing – podała „Rzeczpospolita". Hm, pisze się debilizm, ale my jednak ciut wyżej oceniamy byłego ministra. Sorry, chodziło o jakiś system billingowy czy coś takiego. Mniejsza z tym....17 Wprost przeciwnie - Zdeformowani9 wrz 2007, 22:00 — Jak w jednym kraju mogą żyć świetnie zorientowane politycznie elity i odporny na wiedzę ciemny lud?18Autor:Rafał Pleśniak Fotoplastykon9 wrz 2007, 22:00 — H. Sawka ( Sawka Co wyśpiewa opozycja9 wrz 2007, 22:00 — Jarosław Kaczyński wciąż dyryguje polską polityką. Doprowadził do samorozwiązania Sejmu, PiS w ciągu kilku tygodni odrobiło sondażowe straty do Platformy Obywatelskiej, a jego posłowie uwierzyli w wyborcze zwycięstwo. Wszystko to mimo...20Autor:Michał Krzymowski Maskarada przy urnie9 wrz 2007, 22:00 — To jest marzenie, korona, wisienka na torcie – mówi o zwycięstwie w wyborach jeden z liderów Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Oczywiście ma na myśli wybory prezydenckie. Bo choć wkrótce będziemy wybierać...24Autor:Robert Mazurek Scenariusz Kaczyńskiego9 wrz 2007, 22:00 — Nawet jeśli PiS przegra wybory, to je wygra – podwójnie28Autor:Marek Migalski Agent u Rydzyka9 wrz 2007, 22:00 — Zaciekle bronił abp. Stanisława Wielgusa, oskarżanego o współpracę z SB. Od lat atakuje inne media, zarzucając im antypolskość i walkę z Kościołem. Teraz okazuje się, że Jerzy Robert Nowak, czołowy ideolog medialnego koncernu...30 Sądne dni sądów9 wrz 2007, 22:00 — Najniebezpieczniejsi polscy przestępcy, w tym tacy gangsterzy jak Kajtek, Malizna i Wańka, wychodzą na wolność. Dostają milionowe odszkodowania za niesłuszny pobyt w więzieniu. To nie scenariusz filmu sensacyjnego, lecz realna Ostatnia walka Dziada9 wrz 2007, 22:00 — Okrutną zemstę za śmierć syna miał zapowiedzieć Henryk N. ps. Dziad, legendarny boss stołecznego półświatka34Autor:Rafał Pasztelański Czas patriotów9 wrz 2007, 22:00 — Patriotyzm jest jak rasizm". Tym kategorycznym stwierdzeniem „Gazeta Wyborcza" przywitała obchody rocznicy polskiego zwycięstwa nad bolszewizmem 15 sierpnia. Tak jak trzynaście lat wcześniej 50. rocznicę powstania...36Autor:Andrzej Nowak Ryba po polsku - Były Kwaśniewski9 wrz 2007, 22:00 — Trudno jest być byłym, zwłaszcza jeśli gloria związana była jedynie ze stołkiem, wyciągniętym już spod zadka38Autor:Maciej Rybiński Giełda9 wrz 2007, 22:00 — 40 McAdwokat9 wrz 2007, 22:00 — Aż 100 tys. osób udzielających Polakom pomocy prawnej, czyli czterokrotnie więcej niż dziś – to cel, który wyznaczył sobie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Dlatego chce wprowadzić trzystopniowe licencje doradcy prawnego....40 Fuzja roku9 wrz 2007, 22:00 — Nawet 90 mld euro ma wynieść wartość największej w tym roku fuzji francusko-belgijskiego koncernu wielobranżowego Suez oraz francuskiego państwowego koncernu Gaz de France. Nowo powstałe przedsiębiorstwo skupi się na działalności w...40 Skarbniczka ubezpieczeń9 wrz 2007, 22:00 — W ekspresowym tempie Ministerstwo Skarbu Państwa powołało na nowego szefa PZU Annę Rowińską, dotychczasową wiceszefową rady nadzorczej spółki. Zaledwie cztery dni wcześniej stanowisko prezesa stracił Jaromir Netzel, podejrzany o...40 Ulga powierzchniowa9 wrz 2007, 22:00 — Posłowie jednogłośnie przyjęli zapisy o utrzymaniu 7-procentowej stawki VAT na mieszkania o powierzchni do 150 m2 i domy o powierzchni do 300 m2. Dzięki temu kupujący mieszkania i domy od spółdzielni i deweloperów albo budujący je...40 Nuda biurokracji9 wrz 2007, 22:00 — Brytyjscy badacze mają jeszcze jeden argument przeciw biurokracji. Okazało się, że najbardziej sfrustrowane i znudzone pracą są osoby zatrudnione w działach administracyjnych, marketingowych i handlowych. 61 proc. ankietowanych twierdzi,...40 Liderzy transformacji9 wrz 2007, 22:00 — Polska osiągnęła w wyniku transformacji po 1989 r. największy sukces gospodarczy wśród krajów postkomunistycznych (statystyki Turkmenistanu nie są uważane za wiarygodne) – wynika z raportu „Nowa Europa". Mimo to nasz kraj...40 Ryszard Osaczony9 wrz 2007, 22:00 — W archiwum w Cytadeli Warszawskiej znalazły się teczki dotyczące Krauzego, Kulczyka, Solorza, Sołowowa i Karkosika42 Szamani finansów9 wrz 2007, 22:00 — Jeżeli coś brzmi zbyt dobrze, aby było prawdziwe, to prawdopodobnie nie jest prawdziwe" – oto motto specjalnej strony internetowej Forex Fraud („oszustwa rynku forex"). Przygotowała ją Amerykańska Komisja Nadzoru nad...46 Układ krynicki9 wrz 2007, 22:00 — Forum Ekonomiczne w Krynicy – plotki i deptakowe gadanie48 Dziura berlińska9 wrz 2007, 22:00 — Stolica Niemiec ma większe długi niż Polska po Gierku50Autor:Piotr Cywiński Know - How9 wrz 2007, 22:00 — 54 Koci artretyzm9 wrz 2007, 22:00 — Przytulanie kotów podobno uśmierza bóle reumatyczne, tymczasem koty same cierpią na artretyzm. Aż jedna trzecia kociej populacji w wieku ośmiu lat ma bóle stawów. Leczenie komplikuje to, że dolegliwość tę trudno u nich rozpoznać. Nie...54 Ołowiem w Beethovena9 wrz 2007, 22:00 — Do śmierci Ludwiga van Beethovena przyczynił się jego lekarz. Chorego na ołowicę kompozytora leczył okładami zawierającymi ołów. Tak przypuszcza patolog Christian Reiter. Badając próbki włosów artysty, ustalił, że po wizytach...54 Wędrówki świń9 wrz 2007, 22:00 — Najwcześniejsze formy udomowionej świni nie pochodzą z Europy. Archeolodzy z Durham University w Wielkiej Brytanii twierdzą, że świnie przywędrowały ze Środkowego Wschodu z rolnikami epoki kamiennej 6800-4000 lat temu. Dopiero po ich...54 Epidemia nieśmiałości9 wrz 2007, 22:00 — Barbra Streisand nigdy nie pozbyła się tremy. Reżyser James Cameron nie został aktorem, bo nienawidzi publicznych wystąpień. Richard Chamberlain został aktorem, ale tak obawia się oceny innych, że unika spotkań towarzyskich. Z powodu...54 Orgazm omega-39 wrz 2007, 22:00 — Satysfakcję z seksu u kobiet można zwiększyć za pomocą diety. Zawarte w rybach kwasy omega-3 podnoszą poziom dopaminy w mózgu, a to zwiększa pożądanie. Dieta w 40 proc. złożona z ziaren zbóż, owoców i warzyw, w 30 proc. z białka i...54 Migotanie śmierci9 wrz 2007, 22:00 — 54 Życie po wegetacji9 wrz 2007, 22:00 — Można już wybudzać chorych pogrążonych w śpiączce56Autor:Zbigniew Wojtasiński Perfekcjonistki na diecie9 wrz 2007, 22:00 — Na anoreksję nie chorują już jedynie nastolatki i młode kobiety. To zaburzenie odżywiania coraz częściej jest leczone u kobiet po czterdziestce. To nowa i znacznie groźniejsza od poprzedniej fala anoreksji, bo choroba szybciej wycieńcza...64Autor:Monika Florek-Moskal Zabójcza kuracja9 wrz 2007, 22:00 — Sprawdzone od wieków trucizny: arszenik, cyjanek i cykuta, to już odległa przeszłość. Medycyna oferuje nowe możliwości nie tylko lekarzom, ale także przestępcom. Zabójcy próbują sięgać po substancje – równie niezawodne jak...68Autor:Ewa Nieckuła Gen cara9 wrz 2007, 22:00 — Rodzinę ostatniego cara Rosji zamordowano 17 lipca 1918 Landau Boso na Berlin9 wrz 2007, 22:00 — Czerwonoarmiści gwałcili, rabowali i podpalali nie z zemsty na wrogu, lecz odgrywając się na komunizmie74Autor:Wiesław Kot Bez granic9 wrz 2007, 22:00 — 78 Nowy Reagan9 wrz 2007, 22:00 — Fred Thompson, były senator, bardziej znany jako aktor, będzie się starał o prezydenturę w imieniu konserwatystów. Wedle jego sztabu wyborczego, Thompson, kandydat „prawdziwie amerykański", będzie nowym Ronaldem Reaganem. Znany...78 Cytat tygodnia9 wrz 2007, 22:00 — Wiele razy płakałem. Założę się, że jako prezydent uroniłem więcej łez, niż jesteście w stanie policzyć GEORGE W. BUSH w swej biografii pióra Roberta Drapera78 Co ty wiesz o świecie9 wrz 2007, 22:00 — Quiz78 Zjadaczka wołowiny9 wrz 2007, 22:00 — Pierwszy raz od 522 lat strażnikiem Zamku Londyńskiego została kobieta – Moira Cameron. Strażnicy zamku nazywani są beefeaters, czyli zjadacze wołowiny. Nazwę tę zawdzięczają dziennej racji wołowiny, jaką przyznał im...78 Dzień prawdy9 wrz 2007, 22:00 — Benazir Bhutto, była premier Pakistanu, lider opozycji wobec generała Perweza Muszarrafa Zimna wojna była punktem zwrotnym w historii USA, upadek muru berlińskiego – w dziejach Niemiec i Europy. Teraz nadszedł dzień prawdy dla...78 Putinland9 wrz 2007, 22:00 — Cokolwiek Rosjanie wrzucą do urny, zagłosują na ludzi prezydenta80Autor:Grzegorz Ślubowski Wojny brukselskie9 wrz 2007, 22:00 — Europejska polityka zagraniczna nie istnieje. Nic dziwnego – nie wiadomo nawet, kto właściwie jest szefem unijnej dyplomacji: Javier Solana, wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, czy...84Autor:Dominika Ćosić Łowcy nerek9 wrz 2007, 22:00 — Nielegalny handel organami w naszej części świata dopiero zaczyna się rozkręcać88Autor:Agata Jabłońska Rambo z Ziemi Świętej9 wrz 2007, 22:00 — Czarno-białe zdjęcie z dżungli nie jest najwyższej jakości: zmasakrowane ciała ułożone obok siebie tworzą krwawą mozaikę. Na pierwszym planie młody mężczyzna w czapce z czerwoną gwiazdką, z pistoletem maszynowym. Gdy kilka...92Autor:Henryk Szafir Telekrucjaty9 wrz 2007, 22:00 — Pełzający zamach stanu", „przekroczony Rubikon", „faszystowska dyktatura" – nawet z takimi epitetami polska wojna polityczna przypomina jedynie zabawę gumowymi nożami. Prawdziwa krew leje się w Ameryce. Tam...96Autor:Grzegorz Sadowski Pasaż9 wrz 2007, 22:00 — Piękna technologiaBerlińskie targi IFA to największa w Europie wystawa elektroniki użytkowej. W tym roku swoje nowości prezentowało tam ponad 1200 wystawców z 32 krajów. Piękny obraz, piękny dźwięk i piękny wygląd – to klucz do...98 Różaniec w ogniu9 wrz 2007, 22:00 — Polacy pielgrzymują do miejsc świętych po „cud”102 Zaręczone z telewizją9 wrz 2007, 22:00 — W stacjach telewizyjnych trwa bitwa o samotne, zamożne trzydziestolatki. To one tworzą widownię kluczowych seriali – „Tylko miłość" i „Ja wam pokażę!”. Ich bohaterki uczą miliony Polek, jak się ubierać i...106Autor:Agaton Koziński Kilometry misji9 wrz 2007, 22:00 — Państwo Izrael zbudowali absolwenci polskich uniwersytetów108Autor:Szewach Weiss 11 godzin na kulturę9 wrz 2007, 22:00 — Portret po latach Wydawałoby się, że biografia poety, który popełnił samobójstwo w wieku 26 lat, powinna być krótka. Nic z tego. Sięgając do wierszy, listów, protokołów milicyjnych i własnych wspomnień, przyjaciel Rafała...110 Laser9 wrz 2007, 22:00 — 110 Premier z Biskupina9 wrz 2007, 22:00 — „Ekipa” nie jest pierwszym serialem o polskiej polityce, bo o niej nie ma tam nic112Autor:Wiesław Kot Krótko po Wolsku - Przebierańcy9 wrz 2007, 22:00 — Nadeszły trudne czasy dla przebierańców. Do niedawna kaci spokojnie przebierali się w stroje ofiar, dranie drapowały się na autorytety, a złodzieje obsadzali w roli sprawiedliwych. Dziś wahadło poleciało w drugą stronę –...112Autor:Marcin Wolski Pieśni kasy9 wrz 2007, 22:00 — Chcesz zostać gwiazdą? Szastaj forsą!114Autor:Robert Leszczyński Gnój na sprzedaż9 wrz 2007, 22:00 — Chcesz zarobić na literaturze? Wydawaj na Zachodzie118Autor:Michał Zygmunt Wencel gordyjski - Moda i wolność9 wrz 2007, 22:00 — Wiarygodność Geremka i Kwaśniewskiego wzrosłaby, gdyby wystąpili w bluzkach odsłaniających pępek120Autor:Wojciech Wencel Ueorgan Ludu9 wrz 2007, 22:00 — Liczna grupa pedofilów w Sejmie. *** Kaczmarek, Kornatowski i Marzec, to, jak na gliniarzy, zupełne neptki, nawet nie potrafią mówić szyfrem, kakurkawa.*** Vaszek pod wpływem Jana, Jasia czy Adama? To wszystko w najnowszym wydaniu UeoL. Wejdź -...121 Skibą w mur - Świszczypała potrafi9 wrz 2007, 22:00 — Ani się obejrzymy, a światowe gwiazdy będą miały kochanków o imionach Zdzisiek, Rysio czy Tadzio122Autor:Krzysztof Skiba Jest u nas na wsi taki jeden. Już nawet nie będę podawał jak się nazywa. Wystarczy, że poinformuję, iż jest dość stary. I co ważne, posiada w domu obraz przedstawiający starego rybaka. Być może zdziwi was, że o tym piszę. Równie dobrze mógłbym informować, czy posiada pralkę, telewizor bądź samochód. Otóż ten obraz ma centralne znaczenie w naszej historii. Pewnego dnia usiadł dziad na stołku przed tym obrazem. -No, cześć; co tam słychać?-przywitał się. -Jakoś odparł co, złowiłeś coś dzisiaj? -pytał dalej. - Oczywiście, połów był bardzo dobry. Moje dzisiejsze zdobycze to: kilka sumów, kilka karpi, jeden tuńczyk i jeden odpowiedział rybak. -Niesamowite! Chyba coś od ciebie cha cha!- zaśmiał się rybak- Dałeś się nabić w butelkę! Niczego nie mnie!-Nie doszłoby do tego, gdybyś był bardziej bystry! - Wyjaśnił obraz- jak mogłem coś złowić, skoro nie jestem prawdziwym rybakiem. Jestem tylko namalowany. Na moim płótnie nie ma ryb ani nawet wody. A poza tym to są ryby z różnych wód. Kiedy to mówił, obok przeleciała mucha. -To ty w ogóle się z tego obrazu nie ruszasz? - Interlokutor był zdumiony. -A widziałeś kiedyś, żeby mnie na nim nie było?- Rybak na pytanie odpowiedział nie. - Rzekł i podrapał się po głowie. -No właśnie. Ja tu jestem cały czas. Bez chwili przerwy. -Ale nie nudzisz się? Jak można całe życie stać w jednym miejscu? Dziad był ewidentnie zszokowany. Obraz na spokojnie mu jednak wszystko wyjaśniał. - Ja uważam zupełnie inaczej. Bycie jednym nieruchomym punktem jest bardzo przyjemne. Niczym się nie męczę ani nie stresuję. Patrz, natomiast, ile ty marnujesz energii, chodząc od pokoju do pokoju. Ta wypowiedź była dla dziada istnym szokiem. Aż rozejrzał się po pokoju. Rzeczywiście, chodzenie po tym pomieszczeniu było bardzo męczące. A co dopiero przemieszczanie się z jednego pomieszczenia do drugiego. Może rzeczywiście lepiej było być nieruchomym rysunkiem. Znów spojrzał na rybaka. Ten głaskał się po brodzie. - Większej aktywności nie wykazujesz?-Spytał go. -Czasem dłubię w moim wielkim nosie. - Doprecyzował- Ale nigdy nie zmieniam miejsca położenia; nawet nie odwracam głowy. Rzeczywiście, było to bardzo mało aktywne życie. Trudno stwierdzić, czy było to spowodowane na zasadzie akcja i kontrakcja, ale dziad stanął i podrapał się w dupę. Był to więc wysiłek wymagający poziomu, którego rybak nigdy nie przekraczał. Po tej mozolnej czynności, mógł wrócić do rozmowy. Jednak temat został zmieniony. -Skoro nie masz życia poza obrazem, to nie masz zapewne też żony?-Owszem, nie mam. Musiałaby być ze mną namalowana. -Dobrze ci. Ja mam żonę. Nie ma niczego gorszego na tym świecie niż żona. Obraz uśmiechnął się. -A co takiego ta żona ci robi? - Widać było, że jest spojrzał mu prosto w oczy. -Twierdzi, że jestem chory psychiczne. A wiesz na czym polega moja wariactwo? Tu na chwilę zamilkł. Potem odezwał się. -Na tym,że z tobą rozmawiam! Ona twierdzi, że ty nie potrafisz mówić! Rybakiem aż trząsnęło. Chyba podskoczyłby, gdyby tylko mógł się poruszać. -To pierdolnięty babsztyl! Dla niej ja nie mówię! A niby co teraz robię! Twarz mu się spięła i pokazały się na niej widzisz, co się z nią mam! Dużo bym dał, żeby się tej żony się od niej. Nie możesz żyć z kimś, kto kwestionuje twojego przyjaciela. A przecież ja nim jestem. Jakby na zawołanie za drzwiami odezwały się głosy. -To ona! Bo widzisz, jeszcze ci nie mówiłem, ale ten babsztyl dzisiaj zaprosił psychiatrę! Widać właśnie przyjechał! Chłop stanął i zrobił się na twarzy cały czerwony. Widać było jak bardzo jest tym wszystkim zdenerwowany. -Słuchaj, robimy tak. Jak wejdzie pan doktor to przemówisz do niego i ona wówczas wyjdzie na głupią. -Nie wiem, czy będę w stanie- odpowiedział rybak- wiesz, że jestem się otworzyły i weszli dręczyciele. Psychiatra miał łysą głowę, długą brodę i wielkie okulary. Żona natomiast wyglądała jak typowa wiejska baba i nie trzeba jej wycedził do portretu:-No, mów! Potwierdź, że jestem zdrowy! Ale obraz milczał. Doktor skomentował to: -To rzeczywiście niepokojący przypadek. Pani mąż patrzy na pusta ścianę i widzi tam obraz. Marek Adam Grabowski Warszawa 2019 Zapisać Marzenia

gadał jeden dziad i drugi dziad